Tak jakoś już jest, że kiedy rok zbliża się ku końcowi, coraz częściej przypominamy sobie to, co było: w czym uczestniczyliśmy, kogo spotkaliśmy, a czasami wyświetla się pod powiekami obraz kogoś dawno niewidzianego.

ELŻBIETA LERCZAK ma niezwykłą pamięć do twarzy - w sumie nic dziwnego: najczęściej w swoim fotograficznym życiu zajmowała się portretem. Przez kilkadziesiąt lat obserwowała poznańskie życie polityczne, gospodarcze, kulturalne i... zapisywała je na kliszy, a potem cyfrowo - aparatami, jakie czas podsuwał. Dziś jej przebogate archiwum to skarbnica nie tylko zdjęć, ale i opowieści. Może kiedyś da się namówić na spisanie wszystkiego? A tymczasem przedstawiamy Państwu jej kilkanaście wspomnień w kolejnej wystawie online Galerii Sztuki w Mosinie (wszystkie zdjęcia zamieszczamy na stronie Fb Galerii).

Wystawę zatytułowała ZWYKŁE PORTRETY NIEZWYKŁYCH LUDZI...

Sama mówi tak o tym wydarzeniu:

"Wszystko, co fotograf chce powiedzieć winno znaleźć się w jego zdjęciach, więc jak najmniej słów...

Portret to czynność intymna: między modelem a fotografującym jest tylko aparat... Powstaje szczególna relacja. Sukces takiego spotkania zależy zarówno od otwartości modela, jak i umiejętności fotografującego uchylania rąbka jego świata. Wiele takich sesji ciągle mam w pamięci, a ich rezultat zobaczą Państwo na 14 zdjęciach – osoby znane i mniej znane pozwoliły mi wejść na moment w ich świat; często przynosiły ze sobą ulubione fragmenty strojów, nawet scenicznych, lub kwiaty, które były dla nich ważne.

Dziękuję Galerii Sztuki w Mosinie (miejscowości szczególnie mi rodzinnie bliskiej) za możliwość pokazania zwykłych zdjęć niezwykłych ludzi..."

A zatem zaczynamy! Codziennie jedno zdjęcie i jedna autorska opowieść. Jako pierwszy:

JACEK KUROŃ

"To była jedna z najtrudniejszych moich sesji... Wszystko działo się na podwórzu prywatnego domu Czesia Pawlaczyka - kolegi z ROAD i UD 17.06.1991 roku. Wokół kilkanaście osób dogadywało, śmiało się, rozmawiało... Wiedziałam, że muszę zrobić to szybko. Dwa krzesła: na jednym model, czyli Jacek, na drugim ja. Umiem się wyłączyć i skoncentrować. Nikon do twarzy i jedziemy. Jacek idealnie wyczuł moją niełatwą sytuację i "zagrał" wspaniale! Kilkanaście zdjęć, w tym dwa naprawdę niezłe, jedno jest ulubionym Danusi Kuroń... A ja Państwu prezentuję to nieco frywolne, radosne zdjęcie Jacka... Było mi niezwykle miło, gdy po śmierci Kuronia (czerwiec 2004 r.) Gazeta Wyborcza (spośród zapewne setek zdjęć Jacka, które miała w swoim archiwum), wybrała właśnie to..."

Jacek Kuroń